W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić zawartość Kalendarza Adwentowego Lookfantastic. Ostatni czas był dla mnie bardzo napięty, dlatego dopiero teraz znalazłam chwilę na podsumowanie całego kalendarza. Jeżeli obserwujecie mnie na Instagramie to Instastory otwierałam w grudniu każdego dnia po jednym okienku i dzieliłam się z Wami co znalazłam w środku.

Kalendarz Adwentowy Lookfantastic zawiera 25 okienek, co jest rzadkością w tego typu kalendarzy, ponieważ zazwyczaj znajduje się w nich 24. Znajdziemy w nim miniaturki jak i dużo produktów pełnowymiarowych takich jak kosmetyki do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów, kosmetyki kolorowe oraz akcesoria. Koszt Kalendarza to 415 zł, jednak dla subskrybentów Beautybox była zniżka wysłana na email o kwocie 75 zł, więc kalendarz wynosił wówczas 340 zł. Jego wartość natomiast to aż ponad 2200 zł, więc nie lada gratka.

ZAWARTOŚĆ KALENDARZA

Pierwszym produktem, który znalazłam w środku kalendarza w pięknym, złotym okienku nr 1 jest Mini Blush Glow Duo od Natasha Denona. W luksusowym złotym opakowaniu z lusterkiem znajdziemy rozświetlacz w kolorze szampańskim oraz rozświetlający róż w klasycznym odcieniu. Muszę przyznać, że jak na pierwsze okienko to jest bardzo ciekawie. Natasha Denona jest marką selektywną co za tym idzie, nie jest tania i nie każdy może sobie pozwolić na zakup jej kosmetyków. Ten kalendarz nam to umożliwił. Takie mini Duo kosztuje ok 82 zł, więc nie jest porażająco dużo, ale trzeba zaznaczyć iż jest to wersja mini, która łącznie ma tylko 4 g. Całość prezentuje się przepięknie, jestem bardzo zadowolona, że w moje ręce trafiło coś z tej marki. Odcienie rozświetlacza i różu są również bardzo ładne i myślę, że sprawdzą się większości użytkownikom.

W okienku nr 2 znalazłam pędzel do makijażu z firmy Luxie o nr 522. Jest on przeznaczony do nakładania pudrowych produktów rozświetlających, natomiast myślę że sprawdzi się równie dobrze do przypudrowania mniejszych powierzchni na twarzy np. by utrwalić korektor pod okiem lub aby precyzyjniej utrwalić strefę T. Włosie jest syntetyczne, ale bardzo miękkie w dotyku, skuwka jest w kolorze różowego złota a trzonek w odcieniu różowym. Pędzel prezentuje się nienagannie i na pewno przyda mi się w codziennym makijażu. Jego koszt to ok 40 zł.

W kolejnym okienku, czyli nr 3 pojawiła się miniaturka żelu pod prysznic z firmy Molton Brown o zapachu rabarbaru i róży. Jego pojemność to 100 ml, więc wcale nie tak mało. Idealna na podróż, gdy nie chcemy brać ze sobą dużych butli. Zapach tego żelu pod prysznic jest kobiecym zapachem, który uwodzi moje zmysły nutami owoców Yuzu, tartego rabarbaru, róży i wanilii. Po kąpieli z tym produktem skóra jest miękka, lekko nawilżona i rozpieszczona. Może być stosowany jako żel pod prysznic do mycia ciała lub do odświeżającej kąpieli we wannie. Jego cena to ok 36 zł. To nie moja pierwsza przygoda z żelem pod prysznic Molton Brown. Miałam okazję już używać innego zapachu dzięki Beautyboxom również z Lookfantastic. Mają coś w sobie, co sprawia że kąpiel z nimi jest bardzo przyjemna, zmysłowa i luksusowa. Uwielbiam ich używać zwłaszcza kiedy mam gorszy dzień lub chandrę. Ukaja wówczas moje zmysły.

W następnym okienku kalendarza, nr 4 znalazłam Dragon’s blood cleansing water firmy Rodial. Jest to woda micelarna z kwasem hialuronowym i witaminą B3. Ta hypoalergiczna, delikatna, nawilżająca i łagodząca woda przeznaczona jest do demakijażu twarzy i oczu. Odświeżająca i przynosząca ulgę woda z róży damasceńskiej skutecznie usuwa makijaż i zanieczyszczenia ze skóry, podczas gdy „smocza krew” – mocno regenerująca żywica pozyskiwana z drzewa Croton Lechleri – działa łagodząco na zmęczoną i zestresowaną skórę. Witamina B3 zaś rozświetla i wyrównuje koloryt cery, zapewniając skórze zastrzyk energii i efekt młodzieńczego blasku. Odpowiednia dla wrażliwej skóry, delikatna i niepodrażniająca formuła bez potrzeby spłukiwania. Moja miniaturka ma 100 ml i kosztuje ok 90 zł. Opakowanie ma wygodną pompkę, która ułatwia wydobycie produktu.

W okienku nr 5 pojawił się kremowy cień do powiek firmy 3INA. Ja otrzymałam numerek 532, który jest w odcieniu połyskującego brązu, miedzi. Krem jest zastygający, więc nie będzie się przemieszczał w ciągu dnia na powiece. Jest również wodoodporny, więc nie straszny mu będzie deszcz lub basen jeżeli ktoś się na niego maluje. Cień jest zamknięty w ładnym, szklanym słoiczku a na denku znajduje się kolor odcienia. Produkt jest pozbawiony zapachu a jego konsystencja jest faktycznie kremowa, jednak przy tym świetnie napowietrzona i leciutka. Najlepiej aplikować go opuszkiem palca, ponieważ nakładając pędzlem można przedobrzyć z jego ilością i uzyskać efekt gruzu. Nakładając palcem mamy kontrolę i łatwiej nałożyć cienką warstwę, która bardzo ładnie prezentuje się na powiece. Moim zdaniem jest to fajna opcja do dziennych i szybkich makijaży. Cień na całą powiekę, wytuszowane rzęsy i gotowe. Koszt tego gagatka to ok 50 zł.

W mikołajkowym okienku nr 6 znalazłam miniaturkę odżywki do włosów z firmy Philip Kingsley. Elasticizer Deep-Conditioning Treatment jest o zapachu wanilii majów i kwiatu pomarańczy. Produkt ma nawilżać i uelastyczniać włosy. Zawarte w niej składniki odżywcze pomagają zmniejszyć prawdopodobieństwo łamania się włosów, pozostawiając je sprężyste, jedwabiste, lśniące i podatne na układanie nie obciążając ich przy tym. Moja miniaturka posiada 40 ml pojemności a jej koszt to ok 45 zł.

W okienku nr 7 pojawił się tonik do twarzy z firmy Ren Skincare. Ready Steady Glow Daily AHA Tonic to rozświetlający tonik z kwasami, który złuszcza martwy naskórek i wygładza skórę. Dodaje cerze promiennego blasku a jednocześnie jest tak delikatny, że można go stosować codziennie. Kwas mlekowy i ekstrakt z kory wierzby (naturalne pochodne kwasu salicylowego) stymulują naturalne złuszczenie naskórka oraz działają synergicznie, zwężając pory, tonizując i wygładzając skórę. Kwas azelainowy działa przeciwzapalnie i antybakteryjnie, jednocześnie rozjaśnia, wyrównuje kolor i nadaje cerze blasku. Krążą opinie, że jest podobny a nawet lepszy do kultowego toniku Pixi, Glow Tonic. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, gdyż dopiero zaczęłam go używać. Co mogę jednak stwierdzić po kilku zastosowaniach to fakt, że mam bardziej zwężone pory, cera jest bardziej ujednolicona i rozjaśniona. Jestem ciekawa długofalowego efektu, narazie mnie zaciekawił na tyle by zaopatrzyć się w pełnowymiarową wersję, choć do tanich niestety nie należy. Miniaturka z kalendarza jest o pojemności 50 ml a jej koszt to ok 28 zł.

W okienku nr 8 znalazłam balsam do demakijażu z firmy Eve Lom. Produkt ten jest przeznaczony dla wszystkich rodzajów skóry. Ma ziołowy, przyjemny zapach. Ma za zadanie dogłębnie oczyszczać bez wysuszania i podrażniania skóry oraz usuwać nawet wodoodporny makijaż. Złuszcza, tonizuje, poprawia mikrokrążenie oraz zmiękcza i pielęgnuje skórę. Po jego użyciu cera jest niesamowicie promienna, gładka, o równomiernej strukturze. Opisany przez Vogue jako „prawdopodobnie najlepszy produkt oczyszczający na świecie.” Miniaturka z kalendarza ma 20 ml i kosztuje ok 65 zł. Eve Lom jest marką selektywną, ale skuteczną. Zaciekawiła mnie formuła balsamu do demakijażu. Do tej pory używałam tylko płynów micelarnych, dwufazowych oraz olejków. Taka gęsta konsystencja jest również bardzo wydajna.

W okienku nr 9 pojawiła się kredka do oczu z firmy Diego Dalla Palma w kolorze czarnym. Kredka jest dość miękka, więc idealnie sprawdza się na linię wodną czy do przyciemnienia linii rzęs. Jej koszt to ok 70 zł. Nie jest wysuwana, więc bez temperówki się nie obejdzie. Ma kolor intensywnej czerni, bardzo mi się to podoba gdyż wiele „czarnych”  kredek jest po prostu szare i wyblakłe.

W okienku nr 10 znalazł się scrub do ciała z firmy Rituals. The Ritual of Sakura to peeeling cukrowy, który delikatnie usuwa martwy naskórek i pozostawia skórę niezwykle nawilżoną, wygładzoną i pachnącą. Po jego użyciu nie potrzeba już nakładania balsamu na ciało, gdyż produkt ten zostawia ochronną lekko tłustą warstwę ochronną. Scrub ten jest z kwiatem wiśni i ekologicznym ryżem. Jego pojemność to 125 ml a koszt to ok 35 zł. Kosmetyki Rituals pachną obłędnie, zmysłowo i luksusowo. W Ulubieńcach Pielęgnacyjnych Ciała zeszłego roku opisywałam krem do rąk z tej firmy. Uwielbiam używać ich produktów, zwłaszcza kiedy mam chandrę. Taki zapach i poczucie luksusu pomaga ukoić zmysły i daje spokój ducha.

W okienku nr 11 pojawił się Super Glow Hyaluronic Self-Tan Serum z firmy Tan-Luxe. Jest to serum samoopalające z kwasem hialuronowym. Ten wielofunkcyjny kosmetyk łączy w sobie opalanie i pielęgnację skóry, nawilżając i opalając, jednocześnie zapewniając korzyści przeciwstarzeniowe. Serum pomaga wyrównać koloryt skóry, skorygować zaczerwienienia, zminimalizować pojawienie się przebarwień. Posiada lekką formułę, która wtapia się w skórę dając jej natychmiastowy efekt nawilżenia. Działa również jako baza pod podkład, ma za zadanie zwiększyć jego utrwalenie. Miniaturka z kalendarza ma 10 ml pojemności i kosztuje ok 60 zł. Bardzo jestem ciekawa jak będzie działał ten kosmetyk.

W okienku nr 12 znalazłam Loaded Lip Polish z firmy Illamasqua w kolorze vogue. Jest to błyszczyk o solidnym kryciu, który działa również pielęgnująco. Jest wzbogacony słodkim olejkiem migdałowym i witaminą E. Gładka, nieklejąca się formuła zapewnia wysoki połysk i nadaje ustom promienny, błyszczący kolor. Odcień vouge jest w odcieniu brudnego różu, który bardzo ładnie prezentuje się na ustach. Miniaturka posiada 1,5 ml pojemności a jej cena to ok 30 zł.

W okienku nr 13 pojawiła się satynowa opaska do spania z firmy Glov. Jest to gadżet z tych, które nie są mi potrzebne. Nie używam tego typu rzeczy, więc podaruję ją komuś w prezencie. Nie można jednak odmówić tej opasce ładnego wyglądu i solidnego wykonania. Nie jest to zwykła materiałowa opaska, która wygląda niechlujnie i nikt nie ma jej ochoty używać. Prezentuje się bardzo dobrze. Nie mogłam znaleźć żadnych informacji na jej temat w internecie, więc prawdopodobnie została wykonana specjalnie do tego kalendarza adwentowego. Myślę, że jej koszt może oscylować w granicach ok 30 zł.

W okienku nr 14 znalazł się Pro-Collagen Oxygenating Night Cream z firmy Elemis. Jest to przeciwzmarszczkowy nawilżający krem do twarzy na noc. Jego zadaniem jest redukować zmarszczki i zapobiegać ich powstawaniu, regenerować i odżywiać skórę, dodawać jej świeżości oraz blasku. Ma zapobiegać uszkodzeniom skóry przez wolne rodniki, stres i czynniki środowiskowe dzięki zawartemu w składzie, heksapeptydowi. Ma również zwiększać poziom tlenu oraz regenerować skórę podczas snu. Krem jest przeznaczony do każdego typu cery jak i do skóry już dojrzałej. Produkt jest zamknięty w luksusowym, szklanym słoiczku. Jest dosyć ciężki, na pewno będzie prezentował się pięknie na półce w łazience. Jego pojemność to 30 ml a cena to ok 300 zł. Elemis jest również marką selektywną, więc ich kosmetyki są drogie. Jestem bardzo zadowolona, że dzięki kalendarzowi mogę wprowadzić do swojej pielęgnacji odrobinę luksusu i sprawdzić czy faktycznie te drogie kosmetyki działają cuda czy ceny są po prostu wygórowane przez markę, która osiągnęła sukces.

W okienku nr 15 znalazłam serum z witaminą C z firmy Ecooking. Dzięki zawartości witaminy C, serum ma niesamowite właściwości antyoksydacyjne, które chronią skórę, jednocześnie poprawiając wygląd drobnych zmarszczek i przebarwień. Skóra będzie wydawać się jaśniejsza, bardziej równomierna i może nabierać młodzieńczego wyglądu. Kwas hialuronowy nie tylko zapewnia cerze poczucie spokoju i nawilżenia, ale także mocno zatrzymuje wilgoć, tworząc miękką powierzchnię, która nie jest tłusta ani lepka. Produkt nie nadaje się do cery wrażliwej, gdyż może powodować lekkie podrażnienie cery. Jest wegański. Miniaturka, którą znalazłam ma 10 ml pojemności a jej cena to ok 110 zł. Firmę Ecooking poznałam również dzięki Lookfantastic. Jeden z ich produktów znalazłam w październikowym Beautybox. Był to intensywnie nawilżający krem do stóp, który zdziałał cuda. Myślę, że i ten kosmetyk mnie nie zawiedzie i sprosta moim oczekiwaniom.

W okienku nr 16 pojawił się Deep Sleep Body Cocoon z firmy Thisworks. Jest to balsam do ciała o zapachu kokosu. Został wzbogacony o odmładzające Masło Shea, które pozwala na dogłębne nawilżenie skóry, a olejki Crambe, Sativa i Camelia sprawiają, że skóra jest rozpromieniona i odżywiona. Krem ma lekką i nietłustą formułę, którą przyjemnie się aplikuje na ciało i szybko się wchłania. Pachnie bardzo ładnie i subtelnie. Nie przepadam za intensywnymi kuchennymi zapachami w łazience, więc ten mi bardzo odpowiada. Pojemność tego kosmetyku to 100 ml a jego koszt to ok 120 zł, więc naprawdę dużo za balsam do ciała i to jeszcze w takiej małej pojemności.

W okienku nr 17 znalazł się Silver Skin Saviour Mask z firmy Omorovicza. Jest to rozświetlająca maska do twarzy i szyi z zawartością koloidalnego srebra i niacynamidu, która rozwiązuje problem wyprysków u podstaw. Korzystne dla skóry działanie srebra koloidalnego jest znane od dawna – ma ono właściwości antybakteryjne i przyspieszające gojenie. W połączeniu z niacynamidem tworzy potężną mieszankę, zwalczającą wypryski i niedoskonałości skóry. Kwas salicylowy i glikolowy odblokowują skórę, pozostawiając oczyszczoną, gładszą i zdrowszą cerę. To kolejny kosmetyk z marek selektywnych, więc swoje kosztuje ale i robi. W kalendarzu otrzymałam produkt o pojemności 15 ml i cenie ok 120 zł. Maska jest zamknięta w bardzo ładnym, szklanym i ciężkim słoiczku. Myślę, że właśnie szkło charakteryzuje drogie marki. Produkt wydaje się wówczas być luksusowy.

W okienku nr 18 znalazłam Hydrating Primer z firmy Sleek. Jest to nawilżająca baza pod makijaż, która ma przedłużyć jego trwałość w ciągu dnia. Jej formuła zawiera wiele składników nawilżających, wygładza skórę oraz ją odżywia, pozostawiając ją gładką, i nawilżoną. Można ją używać samodzielnie lub nakładać pod podkład, aby stworzyć nieskazitelną bazę pod makijaż, jednocześnie przedłużając jej noszenie. Baza jest o pojemności 20 ml i kosztuje ok 40 zł. Marka Sleek jest mi znana z czasów, kiedy zaczynałam przygodę z makijażem. Kupiłam od nich swoje pierwsze palety z cieniami, więc został mi sentyment do tej firmy.

W okienku nr 19 pojawiła się Lash Brag Volumizing Mascara od firmy Anastasia Beverly Hills. Jest to intensywnie czarny tusz pogrubiający rzęsy i dodający im niesamowitej objętości i wydłużenia. Lash Brag nadaje rzęsom pełniejszy wygląd, dzięki czemu doskonale sprawdza się przy kreacji mocnych, wyrazistych stylizacji ale również nada się do podkreślenia rzęs w dziennych makijażach. Szczoteczka w kształcie klepsydry rozdziela rzęsy i pokrywa każdą z nich grubą warstwą pigmentu. Nie tworzy grudek ani nie obciąża ich, a makijaż utrzymuje się przez cały dzień! Miniaturka z kalendarza zawiera 5 ml i kosztuje ok 70 zł. Markę ABH znam już od dawna, jestem jej wierną fanką paletek cieni, dlatego w tym tuszu pokładam duże nadzieje,

W okienku nr 20 znalazł się Clay Away Body Cleanser od firmy Mio. Jest to środek do mycia ciała i maska ​​wykonana z zielonej glinki o wielorakim działaniu. Oczyszczający żel pod prysznic Clay Away 2 w 1 to odświeżające codzienne oczyszczanie z maską na całe ciało, która zapewnia skórze uczucie gładkości i dogłębnego oczyszczenia. Ciało po jego użyciu jest zrelaksowane, a kojący zapach poprawia samopoczucie. Formuła jest wegańska i nietestowana na zwierzętach. Kosmetyk ma bardzo gęstą konsystencję, więc faktycznie sprawdzi się bardziej jako maska oczyszczająca. Zawiera w składzie zieloną glinkę, która działa antybakteryjnie, dlatego doskonale sprawdzi się u osób, które walczą z wypryskami na ciele. W celu jeszcze bardziej intensywnego oczyszczenia zaleca się nałożyć na suchą skórę produkt, pozostawić na 2 minuty do wchłonięcia a potem spłukać. Miniaturką, którą otrzymałam jest o pojemności 30 ml i kosztuje ok 15 zł.

W okienku nr 21 znalazłam Time-Filler od firmy Filorga. Jest to kompleksowy krem wypełniający zmarszczki. Intensywnie nawilża oraz sprawia, że skóra staje się o wiele gładsza. Eliminuje wszystkie rodzaje zmarszczek zarówno mimiczne jak i wynikające z wiotczenia skóry, a także jej przesuszenia oraz odwodnienia. Działa również profilaktycznie spowalniając proces starzenia się skóry. W efekcie staje się bardziej odżywiona oraz odzyskuje promienny i zdrowszy wygląd. Podczas stosowania tego kremy efekt ma być już zauważalny po 3 dniach, a zmarszczki zredukowane nawet o 19 %. Brzmi naprawdę zachwycająco, jednak ja nie mam jeszcze takich silnych zmarszczek, więc odstąpię ten kosmetyk mojej mamie, na pewno będzie zachwycona. Moja miniaturka posiada 15 ml pojemności i kosztuje ok 70 zł.

W okienku nr 22 pojawił się Vinopure Purifying Gel Cleanser marki Caudalie. Jest to oczyszczający żel myjący z naturalnym kwasem salicylowym, polifenolami z winogron i olejkami eterycznymi. Myje i oczyszcza skórę, nie wysuszając jej. Naturalne składniki zawarte w tym oczyszczającym żelu, skutecznie, ale delikatnie ściągają pory, usuwają nadmiar wydzieliny łojowej i zmniejszają niedoskonałości. Jego żelowo-kremowa konsystencja zamienia się w wodnistą przy kontakcie ze skórą i daje natychmiastowe orzeźwienie. Przy każdym użyciu produktów, zapewnia uczucie świeżości oraz lekki, świeży zapach. Miniaturka, którą otrzymałam jest o pojemności 30 ml i cenie ok 13 zł.

W okienku nr 23, na które najbardziej czekałam w całym kalendarzu ponieważ jest to dzień moich urodzin znalazł się Harmonious Rose Quartz Revitalising and Firming Mask z firmy Avant. Jest to rewitalizująca i ujędrniająca maseczka do twarzy z różowego kwarcu. Posiada w składzie kwas hialuronowy, olejek avocado oraz słodkie migdały. Ma za zadanie przede wszystkim napinać i ujędrniać skórę, nawilżać ją, oczyszczać pory, usuwać zanieczyszczenia i nadmiar sebum oraz nadać cerze zdrowego i świeżego wyglądu. Ma również chronić skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi i promieniami UV. W kalendarzu otrzymałam pełnowymiarowy produkt jedynie w zastępczym opakowaniu. Jego pojemność to 50 ml a cena to ok 400 zł. Mamy kolejny przykład marki selektywnej. Naprawdę jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jakie perełki znalazły się w tym kalendarzu.

W wigilijnym okienku nr 24 znalazłam Magic Brow Perfect Eyebrow Pencil od firmy Lord & Berry. Jest to wysoce napigmentowana kredka do brwi, która pozwala je ładnie podkreślić i wyrysować. Kredka jest dwustronna, z jednej strony jest spiralka do wyczesywania włosków a druga strona zakończona jest cienką kredką. Produkt jest miękki, więc będzie sią nim pracowało z łatwością bez obawy, że wyrwiemy sobie część brwi. Otrzymałam kolor brunette, który idealnie mi się sprawdzi. Koszt tego kolorowego kosmetyku to ok 70 zł.

W ostatnim już bożonarodzeniowym okienku nr 25 pojawił się 24 Hour Balancing Moisturiser od firmy Espa. Jest to delikatny ale głęboko nawilżający krem do twarzy, który nawilża, odżywia i rozjaśnia skórę. Zawiera ekstrakt z białego tymianku, który równoważy i uspokaja. Pachnie ziołowo, ale jest to przyjemny zapach. Formuła jest bardzo lekka i rzadka, dzięki czemu dobrze i szybko się wchłania. Może posłużyć nawet jako serum lub dodatkowe nawilżenie skóry. W kalendarzu znalazła się pełnowymiarowa wersja mająca 55 ml pojemności. Jej koszt wynosi ok 220 zł.

To już koniec moich kalendarzowych odkryć. Reasumując jestem ogromnie zaskoczona produktami, które w nim znalazłam. Pojawiło się dużo selektywnych marek, które będę miała okazję przetestować i sprawdzić czy faktycznie cena idzie w parze z jakością. Jedynym moim niezadowoleniem jest opaska na oczy z firmy Glov, ale tylko dlatego że ja nie używam takich gadżetów. Z reszty produktów jestem szczęśliwa. W 2020 roku miałam okazję odkrywać dwa kosmetyczne kalendarze adwentowe, ten oraz z YSL, o którym był już wcześniej wpis. Kaenendarz adwentowy Lookfantastic z całą pewnością wygrał tę bitwę. W 2021 roku na pewno skuszę się na kolejny.

Jak Wam się podoba zawartość tego kalendarza? Czy Was również oczarowała tak jak mnie? Dajcie znać czy i Wy skusiliście na jakiś kosmetyczny kalendarz adwentowy. Jeżeli tak, to jaki skradł Wasze serca?

You may also like

Zostaw komentarz